Anioł nigdy nie upada. Diabeł upada tak nisko, że nigdy się nie podniesie. Człowiek upada i powstaje. - Fiodor Dostojewski
Pomóż Ziemi Przyłącz się do WWF

wtorek, 14 grudnia 2010

Legenda o Zielonookiej


Było kiedyś małżeństwo, które się kochało. Ona miała piękne, zielone oczy, on był muy moreno[1]). Zostawiła dla niego rodzinę, która była przeciwna ich związkowi. Mieszkali daleko od innych ludzi, prawie się z nimi nie widując. Pewnego razu Moreno pracował na swoim polu w górach. Koło południa zachciało mu się pić. Poszedł nad strumień, który płynął niedaleko. Pech chciał, że do­tarł do wody w samo południe, kiedy nad strumieniem bawili się chaneques — włochate krasnale — władcy gór, ziemi i rzek. Moreno przestraszył się i zachorował. Chaneques porwali jego duszę. Rozum zmącił mu się do tego stopnia, że nie znalazł drogi do domu. Kilka dni błądził po lasach i umarł. Jego ciało znaleźli ludzie ze wsi. Zielonooka długo płakała, po pogrzebie i później. Wiele mie­sięcy spędziła samotnie przychodząc na cmentarz.

W każdy Dzień Zmarłych Moreno przychodził na grób. Żywił się wonią tamales, które mu przynosiła. Po kilku latach Zielonooka musiała wyjść znów za mąż. Nie miała z czego żyć. W domu jej nie przyjęli. Piękne, zielone oczy zwabiły bogatego pana, który obiecał, że będzie dla niej dobry. Po ślubie jednak zamknął ją w domu. Był tak zazdrosny, że nie pozwolił Zielonookiej chodzić nawet na cmentarz. W Dzień Zmarłych dziewczyna nie mogła wyjść. Dusza Moreno czekała długo, płacząc za nią i wonnymi tamales. Wracała na tamten świat głodna, z pustymi rękami. Kiedy to samo powtórzyło się rok później, duch pojawił się w domu bogatego pana. Prześladował go dotąd, aż pan poszedł do czarownika. Tamten wypił wywar z listków Marii i wędrując do nieba odkrył tajemnicę choroby pana. Bogu podobała się ofiara z kakao i piór guacamaya, jaką przyniósł czarownik. Zgodził się uwolnić bogatego pana od Moreno, jeśli ten przestanie więzić Zielonooką. Bogaty człowiek wyzdrowiał, ale razem z chęcią do życia wróciła zazdrość. Znowu zamykał Zielonooką. Za rok Moreno jeszcze raz płakał na cmentarzu. Potem zaczął straszyć. Pan znów poszedł do czarownika. Tym razem jednak ofiara, jaką zaniósł do nieba curandero, nie została przyjęta.

— On już nie będzie żył — powiedział bóg.

Od tamtej pory Zielonooka w Dzień Zmarłych odwiedza dwa groby. Trzeci mąż boi się zamykać ją w domu.


[1]) muy moreno (hiszp.) — bardzo śniady

Przedruk za: Jacórzyński Witold, Wołowski Dariusz: „Porywacze dusz”; Wydawnictwo „Alfa”, Warszawa 1995 r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz